wtorek, 19 lutego 2013

my live

HEJKA :*
mam na imię Nelly,
Kasia (Kate) moja przyjaciółka <3
Mikołaj (Mike) <3
Basia (Betty) moja kuzynka

15 lutego
Po szkole jak zwykle wpadłam do Kate, robiłyśmy mnóstwo rzeczy tylko nie to co powinnyśmy. Tańce, muzyka, zdjęcia, a miałyśmy robić projekt do szkolnej gazetki. Tak to już jest, zawsze robi się wszystko, tylko nie to co trzeba! Wróciłam do domu późno wieczorem, ale uważam, że czas nie był stracony, a wręcz przeciwnie - dobre rozpoczęcie weekendu!
W domu czekała mnie niespodzianka, taka, jakiej jeszcze nigdy nie było. Rodzice z okazji moich zbliżających się urodzin, postanowili zrobić mi taki prezent, którego nigdy nie zapomnę. Była to wycieczka do Paryża. Zawsze chciałam tam pojechać. To była niesamowita wiadomość. Zapytałam jeszcze raz, bo nie wierzyłam własnym uszom. Tak, to była prawda. W wakacje lecę do Francji, ale przede mną jeszcze pół roku nauki.

16 lutego
Rano gdy się obudziłam zobaczyłam Kate, czekającą na mnie już godzinę.
- Dlaczego mnie nie obudziłaś?!-zapytałam spoglądając na zegarek- już 10.30 to do mnie nie podobne!
- Spałaś tak słodko, że żal było cię budzić - odpowiedziała ze śmiechem.
- Jejku, jaki sen miałam, nie uwierzysz! Śnił mi się Mike! - krzyknęłam nie ukrywając podekscytowania.
- O to świetnie, a wiesz... dzwonił dzisiaj do mnie i pytał czy mamy jakieś plany i czy...
- No i co odpowiedziałaś?! - przerwałam jej nie dowierzając.
- No.. że mamy już plany i nie może...
- Co?! Jak to?!
- No powiedziałam, że mamy plany na rano, ale potem jesteśmy wolne.
- I co? Zaproponował coś?
- Tak zapytał czy nie chciałybyśmy pójść na jego mecz, a potem na pizzę.
- I co odpowiedziałaś? - pytałam cały czas nie mogąc powstrzymać emocji.
- Że w takim razie do zobaczenia na stadionie.
- Ale super! Jej.. dwie niespodzianki w jeden weekend!
- A jaka była pierwsza? - zapytała mnie z lekkim zdziwieniem.
- Powiem ci później, a teraz chodź do kuchni.
Ale fajne rozpoczęcie dnia. Szybko się ubrałam, zjadłam śniadanie i zaczęłyśmy robić gazetkę szkolną.
Po skończonej pracy, poszłyśmy na upragnione spotkanie. Mecz był świetny, tak krzyczałam, że mnie gardło bolało i nawet zimna pepsi nie pomogła...
Mike jest super! Dzień dobiegał końca. Gdy odprowadzałam Katty do domu nie omieszkała mnie zapytać, co było pierwszą niespodzianką. Postanowiłam, że jeszcze jej nie powiem.
-Ależ ty masz dobrą pamięć! - powiedziałam cokolwiek, by zmienić temat jak tylko mogę.
-Do rzeczy! - powiedziała.
-Emm... jadę do Betty w przyszły weekend zaprosiła mnie na swoją osiemnastkę.
-Betty powiadasz? Przecież to twoja kuzynka, to było oczywiste, że cie zaprosi. Coś przede mną ukrywasz... Mów o co chodzi! - wiedziałam, że przed nią tego nie ukryje, nie chciałam ukrywać, to była moja przyjaciółka, mówiłyśmy sobie wszystko, ale ja wolałam powiedzieć jej jak będę znała szczegóły.
-To moja najlepsze kuzynka, dlatego się tak cieszyłam - walnęłam pierwsze co mi do głowy przyszło.
-No niech ci będzie, ale... zresztą nieważne i tak prędzej czy później mi powiesz, a tym czasem dobranoc Nel - powiedziawszy to zamknęła bramę i poszła.
Wracałam do domu dłużej niż zwykle. Głupio się czułam, nie lubię takich sytuacji. Nie umiem kłamać, zawsze, gdy coś kręcę, Katty to wyczuje.

17 lutego
Cały dzień dzisiaj nie rozmawiałyśmy. Powinnam do niej zadzwonić, ale gdybym zadzwoniła i by mnie się zapytała, co miałabym jej powiedzieć? W  końcu nie wytrzymałam i zadzwoniłam do niej wieczorem. Rozmowa była taka jak zwykle, dużo śmiechu i planów na przyszły tydzień, z których i tak połowa nie wypali. No i gadałyśmy o Mikołaju!
Ku mojemu zdziwieniu Kate nie wypytywała o nic, nie wracała do wczorajszej rozmowy pod jej domem. Ja bym już nie wytrzymała, gdybym nie wiedziała. Podziwiam jej cierpliwość.

18 lutego
W szkole jak zwykle nudy, nic ciekawego się nie działo. Po lekcjach poszłam do biblioteki, aby oddać książkę i wychodząc spotkałam Mikołaja jak rozmawiał z nauczycielką. Przeszłam obok, jak gdyby nigdy nic i  schowałam się za filarem. Chciałam podsłuchać rozmowę, ale nie bałam się, że mnie zobaczą. Wyszłam ze szkoły tylnymi drzwiami. Czekałam na Kate w umówionym miejscu, ale jej tam nie było, po chwili zobaczyłam biegnącego w moją stronę Mikołaja.
- Widziałem cię jak wychodziłaś z biblioteki, rozmawiałem wtedy z nauczycielką. Chciałem zapytać czy słyszałaś coś z naszej rozmowy? - mówił to bardzo zdyszany i zestresowany.
- Nie, nic nie słyszałam - odparłam.
- Na pewno?!
- Tak na pewno, a czy to coś poważnego? - zapytałam trochę zmartwiona.
- Nie, znaczy... tak, ale to nie twoja sprawa.
- Rozumiem, a czy to ma związek z mną? - zapytałam.
- Nie.
- A mogłabym ci w jakiś sposób pomóc?
- Nie chciałbym, żebyś miała jakikolwiek związek z tą sprawą - powiedział stanowczo, ale ja czułam, że w środku mięknie.
- Jeżeli w jakiś sposób mogłabym ci pomóc, bardzo chętnie to zrobię - czułam, że się zarumieniłam.
- No dobrze - odparł po chwili milczenia - ale to nie jest miejsce na tą rozmowę. Może poszlibyśmy na spacer do parku?
- Bardzo chętnie, nie mam dzisiaj nic w planach.
Gdy dotarliśmy już na miejsce. Mike złapał mnie za rękę i powiedział, że to co mi teraz powie musi zostać między nami.
- Obiecuję! - rzekłam. Czułam motyle w brzuchu, chłopak, który mi się podoba, chce wyjawić mi swoją tajemnicę, ale wiedziałam, że nie będzie to łatwe.
Rozmawialiśmy dwie godziny. Odprowadził mnie do domu i podziękował mi bardzo za szczerą rozmowę. Powiedział, że podniosłam go na duchu i poprawiłam samopoczucie. Umówiliśmy się do kina w piątek wieczorem.
Gdy wróciłam do domu, mama mówiła, że dzwoniła do mnie Kate i czeka na telefon. Zanim do niej oddzwoniłam zastanawiałam się, co jej odpowiem, gdy zapyta mnie gdzie byłam. Przecież obiecałam Mikołajowi, że nikomu nie powiem. Myślałam pół godziny, aż w końcu sama do mnie zadzwoniła. Odebrałam telefon.
- Przepraszam cię, że nie czekałam na ciebie po szkole, ale musiałam szybko jechać po Sarę do przedszkola, bo się źle poczuła.
- Rozumiem, nic się nie stało, a jak się teraz czuje? - zapytałam zmartwiona, bo Sara, często choruje.
- Byłyśmy u lekarza i ma zwolnienie do końca tygodnia, ale czuje się lepiej.
- To dobrze, mam nadzieję, że szybko wróci do siebie.
- Ja też. A może wyskoczyłybyśmy sobie w piątek po lekcjach na zakupy? - pytała z przekonaniem, że moja odpowiedz będzie twierdząca.
- W piątek? - nie mogłam przecież w piątek byłam umówiona już z Mikołajem. Szybko zaproponowałam jej inny termin - a może lepiej w sobotę rano?
- Może być.
- No to jesteśmy umówione. A teraz muszę kończyć, bo mama mnie woła. Do zobaczenia jutro - odłożyłam słuchawkę i pobiegłam do kuchni.

19 lutego
W szkole jak zwykle nudy. Nic ciekawego się nie wydarzyło. Byliśmy zwolnieni z historii, więc o godzinę szybciej byłam w domu. Źle się czułam, więc położyłam się na chwilkę, ale obudził mnie dzwonek do drzwi, przyszła mamy koleżanka. Wpuściłam ją do środka i zabrałam się za lekcje.

20 lutego
Dzisiaj po lekcjach pojechałam z mamą do miasta kupić jakiś prezent na osiemnastkę Betty. Pod sądem widziałam Mikołaja, gdy mnie zobaczył uśmiechnął do mnie. Spojrzałam na mamę czy też go zauważyła, ale ona była odwrócona w drugą stronę. Gdy ponownie spojrzałam jego stronę już go nie było. Wiedziałam, co on teraz przeżywa. Było mi go żal, ale nie mogłam nic zrobić.

21 lutego
Mikołaja nie było w szkole, domyślałam się dlaczego. Postanowiłam, że pójdę po szkole do parku na spacer z nadzieją, że go tam spotkam. Z drugiej strony mam już dosyć ciągłego siedzenia w domu. Niestety nie było go tam. Wracając do domu myślałam już o jutrzejszym kinie. Gdy skręciłam w swoją ulicę, zobaczyłam, że przy bramie stoi Mike, czekał na mnie, aż wrócę ze szkoły.
-Jej... Tak długo czekałeś?! - zapytałam nie czekając na odpowiedź - a ja byłam w parku z myślą, że cię tam zobaczę.
- Muszę z tobą porozmawiać. Jesteś jedyna osobą, która zna mój problem, no poza nauczycielką, ale ona i tak wszystkiego nie wie.
Nie wiedziałam, co mam powiedzieć, czułam, że on potrzebuje tej rozmowy.
- Wiesz, że nie jest mi łatwo, wszystko zmieniło się od tamtego dnia, nie zapomnę tego nigdy. To była moja wina, rozumiesz, moja wina! Gdyby nie ja on by żył i byłby tutaj ze mną...
Widziałam jak po policzku spływa mu łza. Było mi bardzo smutno, ból ściskał mi gardło. Płakałam razem z nim. W końcu zebrałam się na odwagę i powiedziałam:
- Ale to nie jest twoja wina, nie możesz obwiniać siebie za to się stało, nie mów tak proszę... - nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie znaliśmy się długo, a czułam, że łączy nas wiele. Czułam też, że go kocham i zrobię wszystko, żeby mu pomóc!

22 lutego
Nadszedł upragniony wieczór. Wyszykowałam się i wyszłam z domu. On czekał już pod drzwiami. Postanowiliśmy, że pójdziemy pieszo. Przez całą drogę rozmawialiśmy o mnie. Zadawał mi dużo pytań. Chciał mnie lepiej poznać.
Gdy dotarliśmy do kina, okazało się, że przyszło mało ludzi, jak na piątkowy wieczór. Siedzieliśmy sami w ostatnim rzędzie. Film był fantastyczny. Bardzo smutny, ale nie ukrywałam łez. Wtuliłam się mocno w jego ramiona, a on okrył mnie swoją kurtką. Było romantycznie.
Odprowadził mnie pod same drzwi.
- Dziękuję ci za wspaniały wieczór – powiedziałam i rzuciłam mu się na szyję.
- Nie, to ja ci dziękuję. Dzięki tobie zapomniałem o problemach i cieszyłem się każdą chwilą spędzoną z tobą - po tych słowach na policzku poczułam łzę, nikt nigdy mi czegoś takiego nie powiedział, były to łzy radości. Wytarł mi je, położył palec na ustach, żebym nic więcej nie mówiła i pocałował na dobranoc. To był najpiękniejszy wieczór w moim życiu!

23 lutego
Rano byłam na zakupach z Kate. Jak zwykle miałyśmy dylemat co kupić. Straciłyśmy dwie godziny na samo przymierzanie. W końcu kupiłam sobie sukienkę, którą postanowiłam ubrać na dzisiejszą imprezę, a Kate kupiła marynarkę i prezent dla swojej mamy. Zakupy uważam za udane.
Po obiedzie pojechaliśmy na urodziny do Betty. Wyglądała prześlicznie! Zaprosiła dużo ludzi, pół klasy i całą rodzinę. Poznałam jej chłopaka, są już razem od roku, a widziałam go pierwszy raz, wniosek z tego, że tak dawno się nie widziałyśmy. Mieszkamy dość daleko od siebie, dlatego częściej dzwonimy, niż się odwiedzamy. Lubię ją bardzo, może teraz jak będzie miała już prawko, będziemy częściej się widywać. Impreza była udana, tańczyłam chyba z każdym chłopakiem z jej klasy i poznałam wszystkie koleżanki, ale nie wiem czy też chciałabym mieć aż tylu gości na swoich urodzinach...

24 lutego
Rano zadzwoniłam do Kate i opowiedziałam jej jak było. Ona też się świetnie bawiła na urodzinach swojej mamy. Po obiedzie zabrałam się za lekcje. Chyba nigdy nie uda mi się mieć wolnej niedzieli...

25 lutego
W szkole było dużo niezapowiedzianych klasówek. Nie lubię poniedziałków. Zawsze są jakieś niespodzianki po weekendzie. Okazało się też, że nasza nauczycielka matematyki rozchorowała się i będziemy mieli zastępstwo przez najbliższy tydzień. Po lekcjach spotkałam się z Mikołajem. Poszliśmy na krótki spacer, a potem zaprosił mnie do siebie do domu. Mieszkał w małym mieszkaniu, niedaleko od centrum. W środku było przytulnie, na ścianach wisiały ich rodzinne zdjęcia. Jego mama było bardzo sympatyczna, ale zdziwiła się bardzo gdy mnie zobaczyła.
- Posłuchaj kochanie - zwróciła się do syna - skończyły mi się leki, wiem że dopiero przyszliście, nie chcę wam przeszkadzać, ale ja bardzo potrzebuję tego leku. Tu jest recepta - powiedziawszy to dała mu ją do ręki - będę ci bardzo wdzięczna.
- Jeśli pani chcę ja mogę pójść - powiedziałam a potem zastanowiłam się czy dobrze zrobiłam.
- Nie - uśmiechnęła się serdecznie i wskazała ręką w stronę salonu - wejdź i rozgość się, a Mikołaj zaraz wróci.
Zrobiłam, co powiedziała i usiadłam na kanapie. Mike nic nie mówił, uśmiechnął się do mnie i wyszedł. Jego mama poszła do kuchni, a po chwili wróciła z gorącą herbatą i powiedziała:
- Proszę - podała mi kubek - przepraszam, że kazałam iść mu akurat teraz, ale chciałam z tobą porozmawiać. Po pierwsze chciałam ci bardzo podziękować, za to, że mu pomagasz. Od momentu, gdy się z tobą spotyka bardzo się zmienił. Jest częściej uśmiechnięty i nie może się już doczekać kolejnego spotkania z tobą. Jest nam ciężko od momentu... sama wiesz... - głos zaczął się jej urywać, wiedziałam, że ciężko jest o tym mówić.
- Tak wiem - złapałam ją z rękę - bardzo pani współczuję, wiem jakie to uczucie.
- Posłuchaj, Mikołaj bardzo zmienił się dzięki tobie, proszę nie zostaw go teraz, on przeżywa naprawdę ciężkie chwile. Od momentu kiedy stracił ojca, ma tylko mnie i teraz ciebie. Jesteś jego nadzieją na lepsze jutro. Wiem, że to on powinien dbać o ciebie i będzie, ale na razie to ty musisz pomóc mu...
- Dobrze, pomogę mu jak mogę, niech się pani nie martwi, będzie dobrze. Ma pani bardzo mądrego, odpowiedzialnego i opiekuńczego syna. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, obiecuję!
Usłyszałyśmy kroki na klatce, Mike wrócił, dał mamie lekarstwa i poszliśmy do jego pokoju. Odrobiliśmy razem lekcje, a potem opowiedział mi o swoim ojcu. Kim był i jak bardzo zmieniło się ich życie po jego śmierci. Opowiadał inaczej niż w tedy w parku. Wspominał radosne chwile i pokazał mi zdjęcia, jak wspólnie jeździli na wakacje. Kochał go bardzo... nadal kocha, bo wie, że on cały czas jest przy nim.
- Mój ojciec bardzo by cię polubił - powiedział i uśmiechnął się.
- Dlaczego? - zapytałam i odwzajemniłam uśmiech.
- Bo jesteś inna niż zwykłe dziewczyny, znasz ludzkie problemy i potrafisz pomóc innym, wiesz czego chcesz od życia, a on lubił takie osoby.
- Myślę, że twój tata był, znaczy... jest wspaniały, że widzi nas teraz i śmieje się razem z nami.
- Ja też tak myślę - powiedział i pocałował mnie - kocham cię Nel, jesteś TĄ, na którą tak długo czekałem!
- Też cię kocham i dziękuję Bogu za dzień, w którym cię poznałam! - wtuliłam się w jego ramiona i  chwilę siedzieliśmy w ciszy.
Pomogłam jego mamie przygotować kolację, a on w tym czasie wyszedł z psem sąsiadki. Gdy wrócił wspólnie zjedliśmy, a potem odprowadził mnie do domu.

26 lutego
Dzisiaj po szkole przyszła do mnie Kate. Obejrzałyśmy wspólnie film, odrobiłyśmy lekcje i trochę się pouczyłyśmy. Potem obowiązkowo sesyjka zdjęciowa. Muszę w końcu wywołać zdjęcia w powiesić w mojej galerii.

27 lutego
Cały dzień padał śnieg, bolała mnie głowa, nie miałam na nic ochoty. Niech kończy się już ta zima, jak będzie cieplej to od razu poprawi się samopoczucie.

28 lutego
Dzisiaj po lekcjach zaprosiłam Mikołaja do siebie. Przedstawiłam go rodzicom i poszliśmy do mojego pokoju. Widziałam, że z dnia na dzień jest szczęśliwszy. Jest pierwszym chłopakiem, którego zaprosiłam do domu. Nie wiedziałam zatem, co będziemy robić. Zrobiłam herbatę i przyniosłam ciastka. Obejrzeliśmy film, bardzo mu się spodobał. Zapytałam czy chce obejrzeć drugą część, ale on powiedział, że następnym razem, a teraz chce się dowiedzieć czegoś o mnie. Zastanawiało mnie, co mogę jeszcze mu o sobie powiedzieć. Wstał, podszedł do mojej galerii zdjęć wiszącej na ścianie, wskazał palcem na małą Mulatkę i zapytał:
- Kto to?
- Moja kuzynka Lena. Jej ojciec jest Kenijczykiem. Mieszkają w Hiszpanii. Od tamtego czasu się nie widziałyśmy.
- A to kto? - wskazał palcem na dwóch chłopców.
- To moi kuzyni. Mieszkają niedaleko. Często jeździmy latem na działkę. Są w naszym wieku.
- A to?
- To? - zapytałam jeszcze raz, aby się upewnić - to jestem ja.
- Naprawdę? Jej.. bardzo się zmieniłaś. Zupełnie inaczej teraz wyglądasz. Wypiękniałaś!
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam mu w oczy. Rzeczywiście, od momentu jak się spotykamy, co raz częściej się uśmiecha.
Do pokoju weszła mama i spytała czy zje z nami obiad. Powiedział, że z wielką przyjemnością. Poszłam pomóc mamie w kuchni, a on poznał mojego tatę. Rozmawiali tak, jakby znali się już się już od dawna. Stali przy oknie i dyskutowali o nowym domu, który się budował i o tym jak sąsiad nie może zaparkować na własnym podwórku, i o śniegu, który mógłby już zniknąć. Co jakiś czas słyszałyśmy śmiech. Potem tata zapytał jak w szkole i jakie ma plany na przyszłość. Rozmowę przerwał telefon.
- Mam pilne wezwanie. Muszę jechać. Będę za godzinę.
- No cóż - odparła mama - zostawimy ci, zjesz jak wrócisz - i zrobiła taką minę, jaką zawsze robi, gdy czeka z ciepłym obiadem, a tata wychodzi.
Usiedliśmy w trójkę do stołu. Teraz Mike miał okazję poznać moją mamę. Rozmawialiśmy dość długo. Tata zdążył wrócić, a my cały czas siedzieliśmy przy stole.
- O, wiedzę, że na mnie poczekaliście - uśmiechnął się - to miłe z waszej strony.
- Pójdę ci podgrzać - powiedziała mama i poszła do kuchni.
Poczekaliśmy chwilę aż zjadł. W końcu Mike wstał. Podziękował bardzo za gościnę i pyszny obiad i poszedł. Odprowadziłam go do drzwi i wróciłam do rodziców do stołu.
- Fajny chłopak - powiedział tata.
- Wiem - puściłam do niego oczko - chciałabym jeszcze, abyście wiedzieli, że jego ojciec nie żyje, a matka jest ciężko chora.



1 marca
 Piękny dzień. Słońce zaświeciło. Nareszcie! Od razu się lepiej funkcjonuje. Byłam z Kate w parku i spotkałyśmy tam Mikołaja, nie wiedziałam co zrobić, czy mam jej powiedzieć? Nie wiedziałam jak postąpi Mike kiedy podejdzie...
- Hej dziewczyny. Co tam u was słychać? - puścił do mnie oczko. Wiedział o co mi chodzi.
- A nic ciekawego - odparła Kate i się lekko zarumieniła - postanowiłyśmy, że pójdziemy na spacer w ten słoneczny dzień.
- A może chcecie pograć z nami w kosza? - zaproponował.
- Nie... jakoś nie... - powiedziała cicho Kate i puknęła mnie łokciem, abym potwierdziła.
- Może innym razem - powiedziałam.
- To w takim razie do zobaczenia - odparł Mike i poszedł na boisko.
Chodziłyśmy wokół i obserwowałyśmy jak grają w końcu usiadłyśmy na ławce i Kate powiedziała:
- Fajny ten Mike - nie wiedziałam co ma na myśli. Zastanawiałam się co zaraz powie - ale... jakoś nie w moim typie - ulżyło mi - ale myślę, że wy byście idealnie do siebie pasowali - powiedziała i uśmiechnęła się.